mój FWB. Uwielbiam tego człowieka. To jest taka słabość totalna. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale tak jest od samego początku, od wielu lat, od pierwszego spojrzenia. Jest jedną z tych nielicznych osób, które mogą zadzwonić do mnie o dowolnej godzinie dnia i nocy i zawsze będę gotowa, żeby wysłuchać, a może nawet i pomóc czy co tam jeszcze... "kawa", "kino", na które prawie nigdy nie udaje się nam dotrzeć... :)
ale przychodzi czasem taki moment, że nie wystarczy jedno słowo, abym się pojawiła, że nie wystarczy cały zajebisty urok osobisty, cała błyskotliwość, inteligencja i dowcip i boskie smsy i manipulacja i NLP :D
i właśnie przyszedł taki moment. I nie pojechałam... wiedziałam, że jeśli pojadę nie skończy się na omawianiu problemów. Zamiast tego prałam, zmywałam, sprzątałam. pfffffffffffff i nie wiem czy się cieszyć czy nie cieszyć... w każdym razie czuję, że na ten moment, na inne rzeczy niż omawianie problemów mogę sobie pozwolić tylko z jednym jedynym i to całkiem innym człowiekiem. o!