sobota, 28 sierpnia 2010

absolutely devastating absolutely excruciating sense of loss...

to tamten weekend miał być chujowy, a nie ten. Tymczasem od rana z mniejszym lub większym natężeniem rozpierdala mnie smutek i poczucie straty. Właściwie to nawet nie jest strata, bo nie można stracić czegoś czego tak naprawdę nigdy się nie miało. Tak jak z tym sercem... Co nie zmienia faktu, że i tak mnie rozpierdala :(

sobota, 21 sierpnia 2010

zapewne...

...mogłabym powiedzieć, że mam złamane serce. gdybym miała serce. na szczęście od jakichś trzech lat nie mam...

środa, 18 sierpnia 2010

nie znajduję słów

żonaci, zamiejscowi i poparańcy emocjonalni przestali mi wystarczać. Zaczynają podobać mi się geje. haha :/
większe wyzwanie
mniejsze ryzyko, że coś... że COKOLWIEK z tego będzie
idealna sprawa

:/

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

reset

rozważałam ostatnio wyjebanie profilu z naszej klasy. Skończyło się na dodaniu nowych zdjęć. Dziś poszłam o krok dalej i zaczęłam oglądać rodzinne zdjęcia moich rozmnażających się koleżanek i mi się zrobiło przykro. Ja nie będę tak mieć. Chyba już nie potrafię. Próbowałam sobie ostatnio wyobrazić mężczyznę w moim domu. I nawet próbowałam sobie wyobrazić obiekt mojej największej fascynacji. Że jest ktoś codziennie, że na mnie czeka, albo, że ja czekam, że patrzę na tę samą twarz do końca życia, że w ogóle na kogoś patrzę codziennie i mnie to wyobrażenie przerosło.

Jestem pojebana. Z tego powodu też jest mi przykro.

Raz na jakiś czas przychodzi moment, że muszę się zresetować. Ostatnio robiłam to blisko dwa lata temu. I teraz właśnie nadszedł ten moment. Zaczynam od jutra. Prawdę mówiąc zaczyna mnie to słowo wkurwiać. "Jutro". Wszystko jutro. To co miałam zrobić wczoraj i przedwczoraj i przedprzedwczoraj. Wszystko zrobię jutro. Na chuj mi ten reset? Wszystko będzie pojutrze. Na chuj mi to??