niedziela, 28 listopada 2010

niemal koniec świata

listopad... "znudzimy się i pozabijamy po tygodniu, ale pomyśl..."

witajcie emocje. muszę o was porozmawiać. bo jak nie porozmawiam, to się uduszę. życie jest krótkie i powinno się o was mówić. ale z drugiej strony - po co? pogadam sobie, ponakręcam się i dalej będzie tak jak było. czy nie szkoda czasu i energii? uch... :/

piątek, 19 listopada 2010

walerianowy suseł.

...odciski robią mu się na ustach od tych papierosów.

Proszę sobie wyobrazić. Druga połowa listopada, dlaczegóż by nie druga połowa listopada, dlaczegóż by nie.
Kobieta marząca o świętym spokoju. To zawsze jest historia o kobiecie. Kobieta siedzi z laptopem na kolanach, odciski robią się jej na palcach od klawiatury. Takie historie dzieją się w drugiej połowie listopada, dlaczegóż nie miałyby się dziać. Kobieta marzy o tym by wszyscy dali jej spokój.
Zaczyna się tydzień. Jest zimno. Przyjaciele się nie odzywają. Matka się nie odzywa. Dlaczegóż mieliby się odzywać, skoro kobieta marzy o świętym spokoju.
Jest połowa tygodnia. Wszyscy milczą. "co się dzieje?" myśli kobieta. Niepokój rośnie. Walerianowe tabletki się sypią. Mijają godziny. Kobieta siedzi z laptopem na kolanach. Odciski robią się jej na palcach od klawiatury. Odciski robią się jej na ustach od papierosów. Odciski robią się jej na oczach od wpatrywania się w wyświetlacz telefonu. Kobieta patrzy na telefon i myśli. I myśli tak "rozmawiajcie ze mną, do jasnej kurwy. Rozmawiajcie ze mną". Kobieta rozsypuje tabletki. Liczy "ile musiałabym ich połknąć, żeby nie chcieć dzwonić tam gdzie nie powinnam? ile musiałabym ich połknąć, żeby nie martwić się o najbliższych?" Telefon nie dzwoni, matka się nie odzywa. Takie historie zdarzają się w drugiej połowie listopada. Kobieta podejrzewa, że to jakiś koszmarny sen. Dlaczegóż nie miałby to być sen. Dlaczegóż by nie.


Opierdoliłam wszystkich :> chyba powoli zaczynam wracać do świata emocji. Nawet prawie jedna łza poleciała. Mam serdecznie w dupie ludzkie problemy, ale kiedy widzę, że dzieje się coś złego moim bliskim i nie chcą ze mną rozmawiać - odchodzę od zmysłów.

Martuś, Kochanie. Dziękuję! Dobrze, że jesteś :*

środa, 17 listopada 2010

porządki

Robię takie generalne porządki w telefonie raz na pół roku lub rok... Dziś rytualne porządki były zwieńczeniem rytualnego spalenia rumuńskich Cameli. Fajnie było. Przy okazji odkryłam kilkanaście smsów. Niektóre mam od bardzo dawna i zanim zdążają się przeterminować znów stają się zabawne, urocze i miłe. Od razu mi się lepiej zrobiło. I mam nadzieję, że jeszcze następne lata tam będą. (Tak, nowe telefony podobnie jak przebywanie w galeriach handlowych też nie są mi do niczego potrzebne.)

niedziela, 14 listopada 2010

haha. delete yourself! 'I''

Obudziłam się w piątek o 2:00 w nocy. W samym środku PUSTKI. Moje zadowolenie z życia nie mogło trwać zbyt długo, nie wiem jak mogłam na to liczyć. Konsekwentnie nie pozwalam sobie na radość. Do piątej przemknęły mi przez głowę najprzeróżniejsze myśli o mojej głupocie i naiwności. Wstałam, zaparzyłam kawę, otworzyłam przywiezioną z Rumunii paczkę Cameli i rozpoczęłam sobotę. Miał to być taki drobiazg, upominek. Do południa już go nie było. Hahah dokonałam prawie rytualnego spalenia. A potem było już tylko gorzej i gorzej, bo przestałam myśleć o przeszłej głupocie i zajęłam się głupotą obecną. Tak, jestem niezmiennie głupia, tyle, że na dzień dzisiejszy przynajmniej mam tego świadomość. Szkoda tylko, że nie wynika z tego nic poza pojebaną i to w dodatku nieudolną pogonią za dystansem.

czwartek, 11 listopada 2010

kto jest odpowiedzialny za szczęście Disco??

dwa razy w ciągu ostatnich 24 godzin temat ten został dotknięty przez moich znajomych.

Odkąd pamiętam rodzice i babcia powtarzali mi, że jestem tak leniwa, że powinnam znaleźć sobie bogatego męża. Na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka - świetna myśl. Jestem leniwa. Jestem tak leniwa, że chudnę zimą, bo nie chce mi się zorganizować jedzenia. Ale nie aż tak leniwa, żeby być z kimś, tylko dlatego, że zarabia pieniądze. Nie mogę, nie chcę i nie potrafię. Poza tym zawsze istnieje ryzyko, że opcja z bogatym mężem z różnych powodów się nie sprawdzi i co wtedy? i wtedy, kurwa, trzeba wziąć się do roboty (tragedia =)), ale przynajmniej człowiek ma okazję doświadczyć na własnej skórze jak słaby jest pomysł z bogatymi lub pracowitymi mężami. I zaczyna liczyć na siebie. I uczy się, że jeśli ma na coś ochotę, to sam musi to sobie czy to finansowo, czy w jakikolwiek inny sposób załatwić. Dziś podczas dyskusji na facebooku, kiedy opisałam najdroższe dwie godziny randki w moim życiu jedna z pań zażartowała, że to sponsoring. Bynajmniej. Zrobiłam to na co miałam ochotę, zapłaciłam (nie, nie za seks :D) i czułabym się co najmniej dziwnie gdybym wzięła od tego mężczyzny jakiekolwiek pieniądze.

Druga sprawa. Jebać na chwilę temat pieniędzy. Miłość... wczoraj moje kochane chłopaki przez cały wieczór żartowali sobie z mojej nieszczęśliwej letniej fascynacji. W końcu padło pytanie: "czy jesteś dzięki temu facetowi szczęśliwa?" oraz "co zrobił, żebyś była szczęśliwa?" Odpowiedziałam, że nie narzekam ostatnio na brak szczęścia w życiu mimo, że nie ma on żadnego wkładu w taki stan rzeczy. Wręcz przeciwnie. Było mi źle. Nawet bardzo. Tak, że aż mnie rozpierdalało od środka. Ale się pozbierałam. Znów niespodziewanie szybko. I nie ma co dalej drążyć dzięki komu jestem szczęśliwa. Bycie szczęśliwym nie ma wiele wspólnego z innymi ludźmi, bo inni ludzie chętni by jakoś tam pomóc w tym szczęściu na ogół się znajdą, o ile rzecz jasna, człowiek tego będzie chciał. Oczywiście o wiele łatwiej jest gdy się siebie lubi i umie się robić sobie dobrze w takim stopniu, że już inni stają się zbędni. Wtedy nawet jak się nie znajdą, to i tak jakość życia będzie do przyjęcia. Krótko mówiąc jestem szczęśliwa dzięki SOBIE* W tej kwestii, podobnie jak w kwestii pieniędzy, nie ma co liczyć na innych.

*zwykle jak jestem nieszczęśliwa, to też dzięki sobie. Na to się po prostu samemu pracuje.

niedziela, 7 listopada 2010

"Gorzkie Gody"

Po jedenaste - nie kupuj!
Kupiłam. Śliczny płaszczyk na wiosnę. Myślę, że gdybym była jedną z tych dziewcząt, które nagrywają filmiki o pędzlach mógłby odmienić moje życie :> no ale nie jestem. Nawet nie mam pędzla. Ani jednego. Nie jestem również typem konsumenta, jakkolwiek dziwacznie i niewiarygodnie to nie zabrzmiało. Nienawidzę galerii handlowych. Nawet nie wiem po co tam chodzę, bo już po godzinie jest mi duszno, źle, boli mnie głowa i mam ochotę zabić każdą osobę, która wchodzi mi w drogę*. A te sklepowe zombie ciągle wchodzą mi w drogę. Jak wracam do domu pada niemal zawsze pytanie "i co kupiłaś?" i prawie zawsze pada na nie odpowiedź "to co zwykle: NIC". No ale dziś kupiłam. Chociaż wolałabym, żeby mnie tam nie było. Wolałabym spędzić to popołudnie w łóżku na uprawianiu miłości. To sto razy lepsze niż najlepszy płaszczyk na wiosnę, zimę czy inną jesień. To takie rzeczy odmieniają życie, a nie pędzle. Chyba. "Gorzkie gody". Przetrzepałam ostatnio youtube w poszukiwaniu jednego fragmentu tego filmu. Fragmentu, który jak żaden inny z żadnego innego filmu nie zapadł mi w pamięć, choć widziałam go tylko raz i znalazłam! od 6min. 40sec. do 9min. 30sec. Enjoy! :>

* Ogólnie nienawidzę gdy ktoś wchodzi mi w drogę, gdy stoi na środku, albo się przede mną snuje. Najgorzej jest na przystanku na Zielonej przy Kościuszki jak przechodzę przez niego do pracy rano... na litość boską! jakby chodnik służył do snucia się nazywałby się "snujnik" kurwa! nie nazywa się również "stojnik" ja rozumiem, że tam jest wąsko, ale nie trzeba stać na samym jego środku... dzięki bogu, niedługo potem wchodzę do mojego ulubionego sklepu spożywczego po bułkę z budyniem albo kawę kopiko i od razu mi się poprawia :)

środa, 3 listopada 2010

dwie dobre rady Waszej ulubionej cioci Disco Dyrektor Moderator Inferno

  1. nigdy nie zakładajcie koronkowych majtek, jak planujecie cały dzień spędzić w samochodzie
  2. w pozbyciu się zapachu placków dyniowych z domu doskonale pomaga umycie patelni, na której je usmażono
2a. i talerzy, na których były jedzone :>


Jest mi dobrze. Bez tableteczek uspokajających i uczucia, że jestem susłem i leniwcem na przemian ;) Za to ze słodkim smakiem Djaruma na ustach. Jest mi naprawdę dobrze i to tak dobrze, że muszę bardzo uważać, żeby się nie rozpłynąć z tej ulgi po tych koszmarnych tygodniach.